Wczoraj razem z tatą oglądałem film Austeria. Była godzina 19 gdy film się skończył. Potem w dodadtkach na dvd znaleźliśmy film dokumentalny o Kawalerowiczu. W czasie oglądania tata pyta się :
"Kiedy on zmarł" ?
Ja odpowiadam
"On ciągle żyje, ostatnio czytałem o nim na wikipedii i ma chyba już około 80"
Po paru minutach siadam do komputera bo tata prosił żebym znalazł mu informację o Karolu V ( bo czytał książke i znalazł błąd ), pierwsze co to zerkam na wikipedie i przez przypadek patrze, że.....Kawalerowicz zmarł właśnie dzisiaj. A przecież przed chwilą z tatą oglądaliśmy jego film i się rozmawialiśmy o nim. Nie chce nic wykrakać, ale to dziwne, prawda ?!
Już o nikim nie będe myślał :)
hmmm... czasem tak jest. ja np. mam takie cos, że mysle o czymś i następnego dnia lub po dłuzszym czasie ta sprawa jest poruszana w mediach, w szkole itp. ale jeszcze niegdy nie pomyślałam o kimś, kto umarł. za to tego samego dnia czytałam "Quo vadis"(laktura:)) i miałam dwa razy deja vu. tak się przestraszyłam (może wygląda normalnie ale bardzo się przestraszyłam. czytałam i poprostu wiedziałam co będzie dalej!!!)że odłozyłam książke i poszłam (koło 22) na kompa. patrze a tu umarł Kawalerowicz. Rezyser Quo vadis. Mogłby ktoś sobie pomyslec że ogladnęłam film i tak miałam. Nie! bo tak samo by mi się stało jak czytałam "Ogniem i mieczem". a to było cos innego.
To po prost zbieg okolicznosci, ale potrafi czlowieka nastraszyc. Ale prawda jest taka ze Kawalerowicz umieral od 4 tygodni ( byl w spiaczce po wylewie ), ale to i tak cos niesamowitego ze umarl akurat w ten dzien.
Pozdrawiam
oj potrafi nastraszyć. nawet po najstraszniejszym horrorze jaki w zyciu widziałam nie bałam się tak jak po tych deja vu...
racja........................................................................... .......................
Może to i nie jest całkowicie zbieg okolicznosci Żandarm. Istnieje teoria, według której umierający człowiek wysyła w przestrzeń cóś w rodzaju informacji o śmierci. Być może mogą ją odbierać ci, którzy w tej chwili właśnie o nim myślą. Jesteśmy w pewnym punkcie poznania Świata, między komputerami, falami elektromagnetycznymi a czarami, czy bogami. Ten punkt się ciągle przesuwa, czarów ubywa :) Ale czy wszystko wyjaśnimy? Ja dzięki Bogu już tego nie dożyję. Nie chciałabym żyć w Świecie, gdzie wszystko wiadomo :)
W dniu którym umarła Krystyna Feldman leciał film "Celuloza" właśnie Kawalerowicza. W tym filmie debiutowała i dane mi było oglądać ten film w dniu jej śmierci
Ja nastomiast pewnego dnia oglądałem w telewizji rozdanie jakichś nagród, gdzie Witold Pyrkosz otrzymywał jedną z nich, nie pamietam jaką, w każdym razie powiedziałem wtedy mamie, że dobrze, że tacy ludzie są jeszcze wśrod nas. Wiadomo... Janosik, Czterej pancerni, Vabank, a także takie tytuły jak Eroica,Bez znieczulenia, czy Rękopis znaleziony w Saragossie znalazły się w jego filmografii, więc postać zasłużona. Pomyślałem wtedy o innych długowiecznych aktorach i na myśl przyszła mi wspaniała Krystyna Feldman. Bodajże na drugi dzień dowiedziałem się, że Krystyna Feldman nie żyje. Poczułem się fatalnie. Zwłaszcza, że miałem ją zaszczyt 2 razy w życiu spotkać.
ja kiedyś miałem to samo. kiedyś szukając w internecie jakiegoś fajnego Jazzu. młody byłem eksperymentowałem. i w sumie tak mi zostało. AD REM! i trafiłem na Oscara Petersena czarnego pianistę Jazzowego... pomyślałem to jest to przeczytałem jego bio na wiki i przesiedziałem z półtorej godziny na YouTube słuchając jego utworów. już nie pamiętam ale to chyba był piątek czy sobota, bo albo w sobotę rano albo w poniedziałek zabrałem gazetę wyborczą ojcu i zobaczyłem na pierwszej stronie notkę że sławny jazzman Oscar Petersen nie żyje... przejmujące uczucie ogrania człowieka w takim momencie...
pozdrawiam
Peterson... Sorry, że się wtrącam, ale popełniłeś dwa razy tę samą literówkę, a to znaczy, że tak zakodowałeś już w głowie jego nazwisko.
a racja... dzięki... jeśli jakoś miałbym się tłumaczyć to tylko tym że było to w miarę dawno... ale to jest marne tłumaczenie i palę się teraz ze wstydu;)
Kiedyś chciałam pokazać mojemu dziecku Michaela Jacksona, pokazałam mu kasetę z jego teledyskami - ogladaliśmy ją cały wieczór a w nocy dowiedziałam się że M.J. zmarł....
Ja kiedyś miałem tak że gadałem o jakimś aktorze że żyje no i wchodze na wikipedie czytam i okazuje sie że żyje, nie wiem dziwne.
Myśli tak Tadeusza Chyłę "uśmiercili". Siedzieliśmy sobie w gronie znajomych i chcieliśmy sprawdzić czy to on wykonywał pewien utwór. Chcąc sprawdzić to w Wikipedii aż nas wryło - "jaką mamy dziś datę??? - ah no to właśnie dziś umarł...".