- pierwsza scena, w której Simon targa z rękę podwładnego, tłumacząc mu, jak ma postąpić; magiczna scena pochodu nowożeńców na przystań; rejs z dwuznacznymi relacjami między poszczególnymi jego uczestnikami; niewierna ale wierna kobieta; postać męża, którego wrażliwość zostaje złamana zazdrością i przez to staje się agresywny; fantazje senne kochanków w momencie rozłąki; no i...scena końcowa, której nie nazywam, bo nie chce mi się odznaczać "uwaga spoiler" :) Wspaniały jest Michel Simon, prowadzenie aktorów, montaż, śmiałość w oddaniu erotyzmu, wreszcie postaci-równocześnie prawdziwe i literackie... Oglądając miałem chwilami - nie wiedzieć czemu - skojarzenia z "La Stradą" (może ze względu na topos ekscentrycznych wędrowców, a może to Simon skojarzył mi się z brutalnym Zampano)... a w pewnym momencie stwierdziłem, że ... jest to chyba artystycznie prawdziwsze i dojrzalsze od wielkiego dzieła Felliniego! Przed oceną 10/10 powstrzymało mnie tylko jedno - fakt, że ten niewątpliwy kandydat na arcydzieło był wielokrotnie wtórnie montowany i nie wiemy jaki był faktyczny, ostateczny zamysł zmarłego przedwcześnie reżysera. Ale rewelacyjny film jest z pewnością - nawet w tej nieco prowizorycznej formie, w jakiej dotrwał do naszych czasów.